List w sprawie spotkania czytelników- walne zebranie czytelnikow i zespołu

List do zespołu Gazety Wyborczej

Drodzy Państwo,
Mam żal że Państwa gazeta jest trybuną ideologów starej daty. Państwa ideologią- w mojej ocenie, z mojego punktu widzenia, jest naukowy materializm (scientific materialism). Wierzą Państwo w prawdziwość teorii naukowych, do tego stopnia że owe teorie naukowe zlewają się Państwu z faktami, tworząc intelektualny miszmasz. Państwo jako wyznawcy tej ideologii, uznają chęć zastąpienia tezami naukowymi- faktów czy prawdy. To może spowodować czyjeś choroby czy śmierć- naiwnie wierzą Państwo np. w badania medyczne, które często są oszukiwane dla zysku. Niekiedy w bardzo rentownych dziedzinach medycyny, aż 80 % badań klinicznych leków nie udaje się później powtórzyć, podaję te dane z pamięci. Nauka jest często skorumpowana, czego Państwo nie chcą usłyszeć czy dostrzec. Naukowcy są często przesadnie pewni swoich tez i są ślepi na oczywistości. Filozof Paul Feyerabend wprowadził coś co nazwał anarchizmem metodologicznym i podważył- wg mojej wiedzy- podwaliny dotychczasowej filozofii nauki w książce Against Method. Według tego filozofa, nauka nie zasługuje na uprzywilejowane miejsce w społeczeństwie. Są to tylko teorie które dziś uzyskały represyjny charakter mimo że powstawały jako coś wyzwalającego.  Wg niego, społeczeństwo powinno być chronione przed zbytnim czy przesadnym wpływem ideologii naukowej tak jak jest chronione przed innymi ideologiami.

Jako czytelnik starych listów pamiętam opis śmierci jednego z encyklopedystów, który niczym Mefistofeles albo dr Johann Georg Faust z XV wieku, zbytnio zaufał swojej wiedzy, położył się na odpoczynek w niebezpiecznej okolicy pełnej trujących gazów z wulkanu, które unosiły się na niskiej wysokości nad powierzchnią zatoki. Pewnie umarł z zatrucia gazami. Encyklopedysta- pewien swojej wiedzy, wybrał się statkiem w rejon wybuchu, i nie przewidział tego zatrucia czy niebezpieczeństwa. 

Oto wybucha wulkan 24 sierpnia 79 roku n.e., zaskakując ludność miasta Pompeje spędzającą czas na spektaklu w teatrze. Miejscowy naukowiec- encyklopedysta Gaius Plinius Secundus  uznał to zjawisko za aż tak ciekawe i warte bliższego zbadania, że chciał się temu bliżej przyjrzeć. Świadkiem rodzinnej tragedii - dziwnej i oryginalnej śmierci swojego wujka- encyklopedysty był jego adoptowany syn, Gaius Plinius Caecilius Secundus- który pozostawił list z opisem wybuchu wulkanu i spowodowanej erupcją tragedii. 

(...)

Już popiół padał na statki. W miarę jak się zbliżały do miejsca katastrofy, popiół stawał się coraz gorętszy. Teraz już spadały skałki pumeksowe oraz kamienie czarne i dookoła opalone, a nawet popękane wskutek nadmiernego żaru. Nagle utworzyła się mielizna, a brzegi rzeki stały się niedostępne na skutek obsunięcia się góry. Zawahał się chwilę, czy powrócić. Następnie rzekł do swego sternika, który mu to doradzał: "Los sprzyja odważnym. Jedź do Pomponiana". Był on w Stabiach, po drugiej stronie zatoki (oto wybrzeże zaokrągla się jakby w kształcie nieznacznej krzywizny, którą wypełnia morze). To miejsce nie było narażone na bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale już widoczne. Gdy z wolna nadciągało i z powodu ustawicznego wzrastania mogło stać się bardzo bliskie, Pomponianus wszystkie swoje toboły złożył na statku, gotów uciekać, jeśli wiatr przeciwny przycichnie. Natomiast tenże wiatr był w sam raz pomyślny dla wuja, który właśnie tam przybył. Więc na widok przyjaciela ściska go drżącego z trwogi, pociesza, dodaje odwagi i pragnąc zagłuszyć jego obawy swym spokojem, każe nieść do kąpieli. Wymyty siada do stołu, spożywa obiad w najlepszym humorze, czy tylko udając, co jest równie wzniosłe. Tymczasem góra Wezuwiusz gorzała w wielu miejscach rozległymi wypryskami płomieni i wysokimi słupami ognia, których blask i jasność nabierały jeszcze intensywności wśród mroków nocy.

Wuj pragnąc uspokoić obawy swego otoczenia, powtarzał ciągle, że to są palące się samotnie domowiska, które zdali na łup płomieni sami wieśniacy, w bezładnej ucieczce opuszczać swe siedziby. Wtedy znowu się położył i zapadł w najnormalniejszy sen, gdyż przechodzący pod drzwiami słyszeli jego oddech, tym bardziej ciężki i donośny, że miał tęgą budowę ciała. Lecz dziedziniec, przez który się wchodziło do jego pokoju, zasypany tymczasem popiołem razem z pumeksami, tak dalece podniósł poziom, że gdyby wuj pozostał dłużej w swym pokoju, nie mógłby już wyjść. Wiec go budzą.

Wychodzi i przyłącza się do Pomponiana i do reszty towarzystwa, które przez cały ten czas czuwało. Urządzono naradę, czy pozostać w pomieszczeniu zamkniętym, czy wyjść na przestrzeń otwartą. Z jednej strony, częste i na dużej przestrzeni występujące drgania ziemi kołysały domami, które wydając się jakby oderwane od swych fundamentów przesuwały się to w jednym kierunku to znów powróciwszy po pionu wychylały się w przeciwnym. Z drugiej strony, na otwartej przestrzeni pozostając, obawiano się deszczu kamieni pumeksowych, co prawda lekkich i porowatych, ale zestawiając niebezpieczeństwa, zdecydowano się raczej na to ostatnie. Istotą decyzji mego wuja był wybór rozumniejszej z dwu punktów widzenia, u innych decydowała silniejsza z obu obaw. Kładą więc poduszki na głowy i podtrzymują je chustami. Była o osłona przeciw temu, co padało z nieba. Już gdzie indziej wzeszedł dzień, a dookoła nich trwała jeszcze ciągle noc bardziej mroczna i gęstsza od wszystkich innych nocy. Od czasu do czasu rozwidniały ją pęki płomieni i błyski różnego rodzaju.

Postanowiono wyjść na wybrzeże i z bliska zobaczyć, czy morze jest już dostępne. Ale było jeszcze ciągle wzburzone i groźne. Tu rozpostarto jakiś kawał płótna, na którym wuj się położył. Raz i drugi poprosił o zimną wodę i popijał. Z kolei płomienie i odór siarki, które je zwiastował, zmusiły innych do ucieczki, a wuja pobudziły do wstania. Oparł się na dwu niewolnikach, stanął i natychmiast padł bez życia. Moim zdaniem, zbyt gęsta mgła utrudniła mu oddech i zamknęła krtań, którą miał delikatną, wąską i często podlegającą zapaleniu. Kiedy wreszcie znowu dzień zajaśniał (a był to już trzeci dzień z rzędu od tego, jaki widział on po raz ostatni w swym życiu), znaleziono jego ciało bez jednej rany, w znakomitym stanie, w tym ubraniu, jakie miał na sobie umierając. Wyglądał raczej na człowieka śpiącego niż umierającego. (..)

(przełożyła Janina Niemirska-Pliszczyńska)

File:Plinio67 1888.jpg

Ryc. Rekonstrukcja śmierci encyklopedysty, 79 n.e. Data ryciny: 1888 Źródło:  Le Monde Illustré, cc wikimedia

Adam Fularz, manager Radiotelewizji

Prezes Zarządu, Wieczorna.pl SP. Z O. O.,ul. Dolina Zielona 24A,   65-154 Zielona Góra

Wydawnictwo Merkuriusz Polski
"Wieczorna.pl" sp. z o.o.
T +48604443623
F +442035142037
adam.fularz@wieczorna.pl
Dolina Zielona 24a, PL 65-154 Zielona Góra

Komentarze

Popularne posty

Instytut Ekonomiczny Zielona Góra

Independent Trader.pl - Portal Finansowy

Warsaw Enterprise Institute