Silny wiatr nie pozwolił mi iść. Wspomnienie dnia 27.12.2020 część 2.


Dzień 27.12.2020

Nie wiem czy źle zaplanowałem podróż czy może tak miało być. Ale mój autobus nie jechał do wsi Przesieka. Chyba źle sformułowano treść rozkładu jazdy. Linia autobusowa nr 4 do Przesieki czasem jeździła też do wsi Zachełmie. Jako że musiałem zdążyć do zachodu słońca- nie miałem wyboru. Jadę do wsi Zachełmie. 

Na miejscu rozmawiałem z lokalsami- gdzie iść. Z map w telefonie korzystać wolę w ostatnim ratunku. Zresztą brak na nich ścieżek jakie znają lokalsi. W efekcie końcowym jestem zaprowadzony na właściwą drogę samymi skrótami.  

Idę pod górę na Przełęcz Karkonoszy. Co jakiś czas pytam ile mi jeszcze zostało.  Odpowiedź głównie dotyczy tego że jest tam silny wiatr i czy dam sobie radę go pokonać.  

Po trzech godzinach wspinaczki pod górę stromą dróżką- ostrzeżenia są coraz bardziej poważne. Gdy doszedłem to było już za późno o kilka minut.  Okno pogodowe się zamknęło. Wiatr przekraczał sto kilometrów na godzinę i wyrwał mi parę razy snołbord z rąk. Twarz i dłonie mi zamarzały. To była pogoda na maskę twarzową typu skrajne zimno (extreme cold). Po 15 minutach walki uszedłem może z 30 metrów a do drzwi schroniska pozostaje jeszcze ze 80 czy sto metrów. 

Nagle słońce schowało się i od razu uderzył tak strasznie silny wiatr że poczułem jak mrozi mi skórę na twarzy.  Ręce w wadliwych rękawicach zamarzały. Wiatr wiał tak silnie że nie mogłem uwierzyć własnym zmysłom ale zablokował mnie. Wowczas miała miejsce analiza finansowa- zapłaciłem za nocleg ale jest bardzo duża szansa że wiatr wyrwie mi snołbord. 

W dodatku pojawiła się myśl o mojej wcześniejszej wyprawie w pandemii koronawirusa SARS-CoV - 2 kiedyto zrypałem się z góry Śnieżka aż 80 metrów w rynnę śmierci. Po poprzednim wypadku wymienione miałem kask i zbroję a także kupiłem egzoszkielet. To uzbrojenie i kask za całe 3200 PLN uratowały mi życie. Tak jest. Zbroja. Kask. Plecak z egzoszkleletem i sztucznymi kręgami kręgosłupa.  

Więc zawracam nie mogąc zdobyć nawet drzwi mojego schroniska. Odchodzę z wichury w krzaki by mieć chwilę spokoju. Zapinam snołbord i w tym momencie dzwoni wideotelefon. Ta opcja wideo w smartfonach. Rozmawiałem o 16.05 że zawracam aby nikt się nie martwił.  

Wymiękam ale wiem że szkoda mi snołbordu. Mnie wiatr też mógłby porwać ale w dobrej zbroi jakoś nie jest to straszne wywalać się. Już to znam z autopsji. 

Nakładam snołbord a jest już ciemnawo.  Zjeżdżam do 1/4 stoku póki widzę przeszkody na śniegu. Spotykam dwie osoby które mają chęć wejść na szczyt do schroniska.  Tłumaczę im że sam byłem zmuszony do zawrócenia bo nawet gdy się czołgałem pod wiatr to niewiele wskórałem. W dodatku jestem duży i ciężki a oni są filigranowi. Nie przekonam.  Idą dalej już po zachodzie słońca.  

Jadę jeszcze trochę na desce a resztę idę pieszo. Widzę po godzinie światła domów. 
Adam


--
-------
Merkuriusz Polski
Polish News Agency polishnews.pl

Komentarze

Popularne posty

Instytut Ekonomiczny Zielona Góra

Independent Trader.pl - Portal Finansowy

Warsaw Enterprise Institute